Kręcioł ;)
„Life is like riding a bicycle. To keep your balance you must keep moving” Albert Einstein
Info
Ten blog rowerowy prowadzi 2befree z miasteczka Police, Przęsocin. Mam przejechane 4640.90 kilometrów w tym 1963.78 w lesie i błocie ;P. Jeżdżę z prędkością średnią 21.27 km/h i właśnie się chwalę.Więcej o mnie i moje endomondo.
Moje rowery
Wykres roczny
Archiwum bloga
- 2012, Maj3 - 0
- 2012, Kwiecień6 - 2
- 2012, Luty2 - 9
- 2012, Styczeń4 - 7
- 2011, Grudzień4 - 13
- 2011, Listopad6 - 9
- 2011, Październik4 - 14
- 2011, Wrzesień7 - 7
- 2011, Sierpień12 - 15
- 2011, Lipiec13 - 17
- 2011, Czerwiec2 - 2
- 2011, Maj9 - 12
- 2011, Kwiecień11 - 22
- 2011, Marzec7 - 8
- 2011, Luty2 - 2
- 2011, Styczeń1 - 0
Dane wyjazdu:
146.22 km
15.00 km teren
07:35 h
19.28 km/h:
Maks. pr.:44.87 km/h
Temperatura:8.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:kellys Quartz 2009
a miało być mało ;)
Niedziela, 20 marca 2011 · dodano: 20.03.2011 | Komentarze 2
To miała być przejażdżka do 100km, do takiej się przygotowałem. Nie zabierałem kanapek, słodyczy ani nic do picia poza jednym bidonem.Nauczony wczorajszymi doświadczeniami założyłem kurtkę oraz długie rękawiczki. Całe szczęście, bo rano mimo tego, było mi zimno.
Umówieni byliśmy z resztą uczestników wyprawy o 9.30 na głębokim. Około 9.40 wyruszyliśmy już w kierunku granicy w Buku. Niemiecką stroną trzymając się szlaku odra-nysa, dotarliśmy do Rieth,
początkowo miał to być nasz maksymalny cel wyjazdu.
Przemek postawił jednak na swoim i wyruszyliśmy do Uckermunde po białą fokę z zoo!
Nie żałuję, Uckermunde to piękne miasto, szczególnie jego stara część przez którą prowadzi szlak.
Po odwiedzinach w zoo szukaliśmy miejsca do zjedzenia, turecki kebab okazał się miejscem idealnym, bo przyjmującym złotówki :)
Niesety zamówiona pizza calzone okazała sie ładnie wypieczona na zewnątrz i "dosłownie!" zamrożona wewnątrz. Po szybkiej reklamacji zamówiłem frytki i surówki. Tym razem było ciepłe :)
Powrót był już tylko formalnością, szło gładko i przyjemnie a wiatr troszkę pomagał.
Do głębokiego doturlaliśmy się około godziny 18 - 18.30 ?
Tam nadszedł czas pożegnania i ruszyłem przez Osów do domu. Czekał na mnie pies wymagający spaceru, więc szukałem skrótów. A przecież wiadomo że " kto drogę skraca, do domu nie wraca" I tak wjechałem na slickach do lasu i na błotniste łąki, a chcą je jak najszybciej opuścić, zabłądziłem ;/ Nie znoszę dróg prowadzących donikąd. Dwa razy dojeżdżałem do miejsca gdzie droga po prostu się kończyła. W domu byłem parę minut po 19. Iza powitała mnie słowami że nie odzywa sie do mnie a Pies mnie nawet nie zauważył. musiałem szybko ugotować obiad i usiadłem dopiero około 20 ;)
To był super dzień :)
Relacja z tej samej wyprawy w wydaniu Adama Klik