Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi 2befree z miasteczka Police, Przęsocin. Mam przejechane 4640.90 kilometrów w tym 1963.78 w lesie i błocie ;P. Jeżdżę z prędkością średnią 21.27 km/h i właśnie się chwalę.
Więcej o mnie i moje endomondo.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy 2befree.bikestats.pl
Wpisy archiwalne w miesiącu

Luty, 2011

Dystans całkowity:137.73 km (w terenie 18.00 km; 13.07%)
Czas w ruchu:06:44
Średnia prędkość:20.45 km/h
Maksymalna prędkość:53.63 km/h
Liczba aktywności:2
Średnio na aktywność:68.86 km i 3h 22m
Więcej statystyk
Dane wyjazdu:
80.43 km 13.00 km teren
03:57 h 20.36 km/h:
Maks. pr.:53.63 km/h
Temperatura:3.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Okrągłe 80km przez police, brzózki, stolec do głębokiego i powrót do domu

Niedziela, 27 lutego 2011 · dodano: 27.02.2011 | Komentarze 2

Bardzo ciekawa ale i męcząca wycieczka... średnia prędkość 20,3 nie najwyższa bo pobłądziłem i wylądowałem w nieprzejezdnym lesie ;p

Początek bardzo szybki i lekki. Dojazd do brzózek to była tylko formalność.
Droga między trzebieżą a brzózkami wydawała się nie mieć końca :)



Zjazd z Brzózek na Mszczuje, miło zaskoczyła mnie nawierzchnia.



Znaki potwierdzają że jestem na właściwej drodze.




Miejscowość okazała się bardzo urokliwa i składała się z trzech domów oraz dwóch młodych cielaczków.








Asfalt skończył się tuz za miejscowością, jadąc łąkami i lasem przez około 1 -2 km znalazłem się znowu na asfalcie.


Tutaj stwierdziłem że wszędzie jest w cholere daleko :)postanowiłem zjeść kanapkę napić się herbaty i odpocząć.
Po pikniku skierowałem się na Szczecin. Po drodze mijając między innymi Stolec.


Za Stolcem odbiłem w lewo na Rzędziny i mimo że cała wioska składała się z dwóch ulic, ja wybrałem tą złą. znalazłem się na jakimś szlaku, prawdopodobnie czarnym. Nie dość że był mieszaniną bruku i kolein...



... to jeszcze mimo oznaczeń na drzewach, postanowił się skończyć.



Ale ja tu wrócę i sprawdzę dokąd prowadzi. Muszę tylko zmienić opony na terenowe, bo na slickach troszkę się bałem.

Musiałem zawrócić i tak dotarłem do Łęgów, a później to już Dobra, Wołczkowo, Głębokie i przez gubałówkę do domu.


Dane wyjazdu:
57.30 km 5.00 km teren
02:47 h 20.59 km/h:
Maks. pr.:38.00 km/h
Temperatura:-3.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Szosowanie

Niedziela, 20 lutego 2011 · dodano: 20.02.2011 | Komentarze 0

Moje pierwsze szosowanie....
Jako że na horyzoncie pojawiły się bardzo ambitne plany dotyczące wakacji na rowerze w Skandynawii, postanowiłem spróbować jak się jeździ na oponach szosowych. Nie mam na tej nawierzchni wielkiego doświadczenia, gdyż nie jestem zwolennikiem wdychania świeżych spalin ;)
Nie mniej jednak, zakupiłem jakiś czas temu opony Maxxis Detonator w rozmiarze 26x1,5, wczoraj ubrałem w nie moje kółeczka i dzisiaj pełny optymizmu wyruszyłem.
Niestety pogoda nie dopisała, nie dość że na początku poprószył śnieg, to wiał silny wiatr a temperatura cały czas spadała. Kiedy wyjeżdżałem, termometr wskazywał -2stopnie, na koniec było to już -3,5 stopnia. Niby nie wielka różnica, ale gdy połączy się to ze spoconymi ubraniami efekt jest piorunujący.
Plan był bardzo ambitny, chciałem przejechać około 100km, wystartowałem ostro i byłem w wielkim szoku jak łatwo utrzymać mi prędkość 30km, zaczyna mi się to podobać jak małe są opory toczenia. Pierwsze 10-20 km to poezja. Za chwilę jednak ukazują sie braki kondycyjne spowodowane zimową przerwą. Jedzie sie coraz trudniej a wiatr i mróz powoli schładzają moje ręce i stopy do temperatury w której przestałem je czuć. Wiedziałem już że moje planowane 100km jest dzisiaj nie osiągalne. Postanowiłem skrócić trasę i skręciłem w Dobieszczynie na Stolec, a później kierując się na głębokie planowałem powrót do domu. Niestety nie dotrwałem jadąc szosami i mijając Szczecińską Gubałówkę, zjechałem w las, zastanawiając się czy d się tam jechać na slickach. O dziwo tak! i to całkiem normalnie, jedynie głęboki piach na łąkach był dość trudny do pokonania. Ostatnie kilometry upłynęły mi pod znakiem walki z zimnem. Żeby go nie czuć, dawałem z siebie wszystko, ale to powodowało dodatkowe pocenie, wiatr mnie wychładzał jeszcze bardziej i tak powstało błędne koło. Gdy dojechałem do domu byłem szczęśliwy, raz że poczułem ciepło, a dwa, dlatego że mimo wszystko to była niesamowita, cudowna wycieczka i już po 15 minutach byłem gotów żeby ja powtórzyć.
Jedyną dzisiejszą porażką był mój brak kondycji. Na szczęście dni są coraz dłuższe i może już nie długo będe mógł jeździć po pracy a nie tylko w pogodne weekendy, myślę też o tym, czy by nie zapisać się na spinnig. DO wiosny jeszcze kilka tygodni i trzeba jakoś godnie rozpocząć sezon.